• 19 marca 2024

Najniebezpieczniejszą chorobą zakaźną we wskazanych czasach była dżuma. W roku 1708 pojawiła się w Toruniu. Określało się ją jako złośliwą, bardzo zaraźliwą i powodującą malignę. Pojawiała się nagle i zabierała ze sobą setki ludzi. Od 1500 do 1600 roku dżuma w Europie pojawiała się co 7-10 lat, a w następnych latach co 25 lat. Taka częstotliwość przyzwyczaiła społeczeństwo do koegzystowania z dżumą. A następnych latach zaczęła ona zanikać.

Historia

Pierwsza wzmianka pojawiła się np. w "Wojnie peloponeskiej" czy w starożytności gdzie pochłaniała dziesiątki, a nawet setki milionów ludzi. Następnie znikła na kilka wieków by na nowo pojawić się w latach 40-50 XIV wieku. Pochłonęła 1/3 społeczeństwa Europy. Ostatnia dżuma pojawiła się w roku 1720 w Marsylii, chociaż nie wygasła całkowicie.
W nowożytności mówiono o 6 powodach dżumy: grzechy, poruszanie się ciał niebieskich, ktoś to spowodował, powietrze, duch epidemii wydobywający się z wnętrza ziemi oraz zarażanie się poprzez bezpośredni kontakt z chorym.
Pojawianie się moru można było zaobserwować poprzez wzrost liczby ropuch, robaków, znikanie ptaków, wiele poronień, ale mnogie ciąże oraz dużo grzybów oraz róże zakwitające na jesień.
Same bakterie odkryto pod koniec 1800 roku. Choroba ma 3 postacie: płucna, septyczna i dumienicza.

Toruń

Pomiędzy 1550 and 1749 rokiem Toruń spotkał się z ponad 16 epidemiami dżumy. W tych czasach wydawano specjalne dwujęzyczne oświadczenia, poddawano ludzi kwarantannie, zabijano bezpańskie zwierzęta, ograniczano handel itp.. Nawet zamykano miejsca gorszące jak domu rozpusty ponieważ wierzono że grzechy powodują dżumę. Chorzy, którzy byli biedni, byli leczeni w szpitalu zakaźnym, a bogaci w domach, chociaż w takiej sytuacji zabijało się deskami ich okna i drzwi (miały one namalowane na sobie białe krzyże), a na dachach powiewały dżumowe flagi.

dżuma w Polsce

Co ciekawsze większą umieralność odnotowało się gdy pogoda była słoneczna i piękna. Przy martwych matkach znajdowały się kwilące niemowlęta więc można było sądzić, że ich mleko zadziałało jak szczepionka przeciw dżumie.

Niestety ludzie ciągle umierali, a trupy chowano poza miastem i odprawiano pogrzeb z księdzem. Ostatni taki pogrzeb z księdzem miał miejsce ostatniego dnia września 1708r. gdy chowano Katarzynę Roesner - małżonkę burmistrza. Od tego momentu ciało chowano w grobach masowych i gdy nastała noc. Kościół w tym nie uczestniczył.


W czasie dżumy życie zaczynało się w późniejszych godzinach, a wiele placówek zamknięto na parę miesięcy. Poczta nie była wysyłana. Profilaktycznie jadło się kwaśne rzeczy. W domach paliło się trzema rzeczami - dzika róża, jałowiec i sosnowe igły. Same okna i drzwi utrzymywało się zamknięte. Budynki miały być w ten sposób osuszone. Do diety dodało się alkohol i przeciwmorowe kołaczki (ciasteczka bogate w zioła). Gdy ktoś zachorował, dawało mu się bezoarowe wódki, proszek z kła narwala, toruńską/wenecką drakwię oraz tytoń. Wychodząc na dwór trzeba było natrzeć nos czymś co bardzo mocno pachnie (olejki zapachowe czy ocet). Chronione się też amuletami. Biedni ludzie leczyli się bobkowymi liśćmi, czosnkiem, korzeniami z dzięgla oraz jałowcem (jego owocami). Tamtejsi lekarze wierzyli, że na dżumę pomogą lewatywy, wymioty czy nawet spuszczanie krwi.
Miejscowi twierdzą, że dżuma zaczęła odpuszczać w listopadzie po przejściu huraganu. Tak naprawdę mniej zgonów i chorych odnotowano pomiędzy listopadem a grudniem.

Komentarze (0)

Zostaw komentarz
Top